Lepszy czas

Lepszy czas

Kolejne święta minęły niepostrzeżenie i nadchodzi nowy rok. Zazwyczaj życzymy sobie, by był lepszy od mijającego, a ja bym tylko chciała, by był taki sam. Chciałbym zatrzymać ten czas, zwykły i spokojny, bez wielkich zmian i nagłych  zwrotów akcji, które uwielbiam, ale tylko w powieściach sensacyjnych. Na co dzień wcale za nimi nie tęsknię. Tymczasem zanosi się na "dobrą zmianę". Niestety starania, by ta "dobra zmiana" zanadto mi w codzienności nie namieszała, pochłaniają mnóstwo sił i czasu, dlatego pewnie będzie mnie w tym blogowym świecie trochę mniej, ale cóż...
Za to jeśli idzie o pęd do rękodzielniczych pomysłów, to u mnie na szczęście bez zmian;-)
Święta przyniosły trochę wytchnienia, więc nareszcie zrealizowałam jeden z pomysłów, który chodził za mną prawie pół roku, a konkretnie od dnia, kiedy powstała ta lampa>>.  Wymyśliłam sobie wtedy, że do lampy i mojego nowego kąta fajnie pasowałby zegar w podobnym stylu. Chociaż świąteczna atmosfera raczej gnała mnie w stronę kanapy i szydełka, to w ramach odrobiny jakże potrzebnego  ruchu,  nareszcie sięgnęłam do moich papierowych rureczek. Męczyłam się okrutnie wyplatając, ze względu na pieruńsko sztywny papier i ewidentny brak treningu. Tymczasem okazało się, że męczyłam się zupełnie niepotrzebnie, bo białe rurki, nie miały tyle cierpliwości co ja i trochę pożółkły, czekając na swój (i mój) czas. Po wypleceniu i tak musiałam całość przemalować na biało i to mnie trochę "drażni" w efekcie końcowym. Na razie na kolejną "dobrą zmianę" nie mam ochoty, więc mam taki zegar...





Już sobie stoi na komodzie ;-)


tylko baterii jeszcze nie dostał, bo jakoś mi się do tego lepszego czasu nie spieszy;-)

Na zakończenie chciałbym Wam serdecznie podziękować za piękne karteczki świąteczne i wszystkie życzenia, także te w komentarzach i mailach. Są ze mną cały czas i mam nadzieję, że i mnie, i Wam, spełnią się co do jednego ;-)


Karteczki przyleciały od Doroty>>, Gosi>>, Eryki>>, Anitki>> Mirki>>  i Ani >> 
A śliczna szydełkowa bombka, którą widać na zdjęciu została wydziergana przez Ewę>>, którą miałam przyjemność spotkać na przedświątecznym jarmarku.
Pozdrawiam:-)
Zapach Świąt...

Zapach Świąt...

Bo Święta najpiękniej pachną przed Świętami;-) 
U mnie dziś pachną bardzo intensywnie: kapustą, grzybami, sosnowym igliwiem i makowcem.  
Czas więc najwyższy na świąteczne życzenia...

 

Niech ten niepowtarzalny zapach Świąt
i cisza nadchodzącej Wigilijnej Nocy
przyniesie Wam spokój, radość i wiarę,
że wraz z narodzonym Dzieciątkiem
przychodzi coś ważnego, oczekiwanego
i dającego nadzieję. 

Zdrowia, uśmiechu i samych dobrych chwil wśród najbliższych
na czas Świąt i każdy dzień Nowego Roku.

życzy  


 

Nigdy nie mów "nigdy"...

Nigdy nie mów "nigdy"...

i nigdy nie mów "na zawsze". Nie mam pojęcia kto jest autorem tych słów, ale doskonale pasują do mojego robótkowego wariactwa. Któregoś styczniowego popołudnia wpadłam na szalony pomysł przyłączenia się do Anulkowej>> zabawy kartkowej, musiałam się wtedy mocno nudzić;-), ale kartki to w końcu papier, a papier, to ja bardzo lubię. Nie miałam wtedy pojęcia, że ta zabawa w kartkowanie tak mi się spodoba. I tak nie do końca wiem, zważając na moje robótkowe ADHD i wieczne zagonienie, czy to dobrze, czy źle, że tak się z tym kartkowaniem polubiłam. Nie ma to raczej za wiele wspólnego z fachowym scrapbookingiem, ale może kiedyś;-) Nawet kuszą mnie pewne inwestycje w tej materii, ale na razie czekam cierpliwie aż mi przejdzie i niestety nie przechodzi, więc dziś znowu będą kartki.
Znów będzie też B&W (tu też czekam, aż mi przejdzie;-)) Najpierw karteczki przygotowane na grudniowy odcinek zabawy u Ani >>. Z tych miesięcy, które w zabawie opuściłam wybrałam sobie październik, ale z racji potrzeb, trochę nagięłam zasady, najwyżej mnie Ania pogoni:-).

Kolejno według wytycznych, kartka według mapki:

karteczka ze skarpetą...



I na koniec kartka okolicznościowa z ozdobną(?) ramką.  U mnie też na okoliczność Bożego Narodzenia ;-) 


No i formalności, czyli kolaż i banerki zabawy.




Z przykrością informuję, że to jeszcze nie koniec :-D.
Nieopatrznie się pochwaliłam tymi swoimi kartkami  i tak się spodobały, że zostałam zobligowana do wykonania następnych, no i sama miałam potrzeby;-)



Na żywo wyglądają trochę lepiej, ale okres "pół roku w mroku" trwa w najlepsze i zdjęcia są jakie są.
Scrapki są od Anitki>> a stempelki z blog-sklep-ewa.blogspot.com >>Na dziś klejenia i wycinania mam dość, ale zobaczymy co Nowy Rok przyniesie, bo zabawa u Ani się rozkręca, a ja mam w planach bawić się dalej.

To na koniec moja kolekcja bożonarodzeniowa. Nie ma tu wszystkich kartek jakie zrobiłam bo część już sobie poleciała w świat, a część nie przeszła weryfikacji estetycznej;-)


Pozdrawiam prawie świątecznie i lecę nakarmić żabola u Ani:)


Królowa śniegu ;-)

Królowa śniegu ;-)

Mam marzenie, chciałbym mieć choinkę wystrojoną tylko we frywolitkowe śnieżynki. Cel o tyle mało realny, że choinka w moim domu ma zawsze ze dwa metry, ale może kiedyś się uda;-) 
A dziś chciałam Wam pokazać tegoroczną produkcję śnieżną, którą wczoraj udało mi się nareszcie ogarnąć i usztywnić. (brr...) Wiem, że niektórych już zimowy śnieg zaszczycił obecnością, nas na razie skutecznie omija, ale w zasadzie, jako osoba uzależniona od samochodu jakoś specjalnie nie tęsknie;-). Tęsknota zapewne obudzi się dopiero w Święta.
A mój prywatny, pierwszy śnieg jest zupełnie niegroźny i dość różnorodny pod względem technik, faktur a nawet kolorów, więc będzie sporo zdjęć.  Ale jak już ma być śnieg to porządny, żeby się za szybko nie roztopił.


To zacznijmy od mojej wymarzonej śnieżnej frywolitki. Udało mi się w tym roku popełnić dwie śnieżynki. Pierwsza, malutka, według tego wzoru>>

Druga troszkę większa, ale też delikatna (kordonek Aida 20), wzór z sieci, ale niestety nie mogę znaleźć źródła, bo dziergałam dość dawno temu.


Trzecia jest efektem porządków. Odnalazłam ją niedokończoną, gdzieś głęboko w szafie, i mimo, iż pochodzi z czasów moich debiutów frywolitkowych i ma trochę błędów,  to jednak postanowiłam ją skończyć. Przynajmniej będzie widać postępy;-) Wzór>>


 Krzywa i grubuśka, ale jest;-)


Frywolitka jest cudna, ale niestety dość czasochłonna, zdecydowanie szybciej macha się szydełkiem, więc dalej będzie szydełkowo.
Trzy śnieżynki według mojego ulubionego wzorku>> wydziergane z biało-srebrzystych, (czego oczywiście zupełnie nie widać na zdjęciach) ubiegłorocznych, zapasów kordonka. Tylko trzy, bo za dzierganiem drobniutkim szydełkiem nie przepadam, więc na więcej zabrakło mi cierpliwości. Trochę je chyba za mocno ponaciągałam, chyba lepiej by wyglądały tylko trochę usztywnione, bez naciągania szpilkami...


A potem mnie naszło na średnio udane eksperymenty w kwestii wzoru i koloru.

Granat na żywo jest raczej kobaltowym niebieskim (z połyskiem), a ten krzywy patyczak dziergany według tego wzoru>> natknął mnie na kolejny pomysł. Wydziergałam sobie śnieżynki XXL (25 cm średnicy) z białego sznurka lnianego.  


Na choinkę może trochę za duże, ale jak je podwieszę w korytarzu, to wszyscy je przynajmniej zauważą:) Przyznam, że  efekt nawet mi przypadł do gustu i ze sznurka powstała jeszcze jedna snieżyn(k)a. Tym razem, to już moja radosna twórczość, wynikająca zapewne z obejrzenia dużej ilości patyczkowatych śnieżynek w necie.


Całkiem fajnie wyglądają z daleka...



Na tym na razie swoją śnieżną przygodę zakończyłam, chociaż jeszcze trochę wieczorów do Świąt pozostało, więc może jeszcze trochę śniegu do kolekcji dosypię.



A teraz pozostaje tylko czekać na białe Święta, 
niech Nas zasypie, samochód i ja mamy wolne:-)


Pozdrawiam:)

I gdzie ja tak gna(o)m?

I gdzie ja tak gna(o)m?

No właśnie, gdzie? Ktoś wie, bo ja nie:-). Mój znajomy dentysta na tłumaczenie, że nie mam czasu lubił odpowiadać, że cmentarze są takich pełne. Taki czarny humor, jak na dentystę przystało;-) Żeby nie złapać zadyszki w tej gonitwie znów sobie dziergam drobiazgi dla uspokojenia myśli przed snem.  Tym razem temat podrzuciła mi Anetta>> i jej cudne gnomiki dziergane na drutach. Za druty wolałam się nie łapać i wcale nie dlatego, że nie umiem, bo jeśli się tego nie zapomina, to umiem z pewnością. Za czasów szkolnych dziergałam na drutach sweterki dla lalek wszystkich dzieciaków w rodzinie. Miały piękne warkocze i niezłe wzięcie:-). Kuszą mnie te druty, ale się boję, że kolejnej porcji rękodzielniczych fascynacji mogłabym już nie ogarnąć, więc "dmucham na zimne".
Moje gnomiki są więc szydełkowe i na razie są w fazie testowej, czyli trochę im brakuje do perfekcji.
Jako pierwszy powstał na próbę maluszek, usztywniony stożkową tekturką, tak jak u Anetki. Broda to wplecione, rozczesane i oczywiście przycięte (marny ze mnie fryzjer;-)) frędzle, a nosek doklejony z koralika. 



Drugi jest wyższy i zdecydowanie lepiej odżywiony. Tutaj posiłkowałam się odkopanym w sieci wzorem>> autorstwa Nerissy Muijs. Tylko zapomniałam sobie tez wzór zabrać do snu i dziergałam z pamięci, więc raczej nie do końca się zgadza;-) 



Ta wersja jest wypchana kulką silikonową czyli jest mięciutka i przytulna.
To może jeszcze wspólna fotka dla porównania:


Maluch pewnie powędruje do jakiegoś stroika, a większy zasiedlił kawałek biurka, żeby mi stale przypominać, że nie warto tak gnać:-)


Pozdrawiam i lecę, może uda mi się jeszcze trochę potestować;-)






Szalona noc;-)

Szalona noc;-)

Wpadam tu ostatnio jak po ogień, ale przyznam szczerze, że taki zwariowany czas uświadamia mi zawsze, że jestem uzależniona od tej swojej dłubaniny rękodzielniczej. Całe szczęście, że ten nałóg jest nieszkodliwy, chociaż...
No właśnie, jak nie ma czasu na przyjemności w dzień, to zawsze pozostaje noc;-) Dziś w nocy "zabalowałam" sobie ostro i do czwartej nad ranem kleiłam kartki. 
Wspominałam niedawno o pewnej Szalonej Grupie Mikołajów>>,  która postanowiła wystrzelić w kosmos radości Szalonego Marcina, czyli podopiecznego Domu Pomocy Społecznej w Niegowie i w ramach tegorocznej Robótki>> spełnić jego wielkie marzenie o posiadaniu konsoli do gier. Ze wstępnych ustaleń wynika, że nam się uda:-D, więc jako członek szalonej ekipy wpadałam na równie szalony pomysł, że zgodnie z ideą Robótki do tej konsoli warto by dołączyć kartkę, i co jeszcze bardziej szalone, że tą kartkę zrobię ja. Ja i kartki, to jednak ciągle ryzykowne połączenie:)
Powiedzieć łatwo, zrobić trudniej. Niby w nocy wyobraźnia pracuje lepiej, ale moja się jakoś tej nocy zacięła. W sumie to nakleiłam mnóstwo kartek świątecznych w klimatach niekoniecznie szalonych,  czyli znów czarno-białych;-). Bo jak do mnie się coś przyczepi, to trzyma jak piosenka disco - polo, a poza tym scrapki od Anitki>> takie kuszące.
Więc powstawały sobie karteczki...
Z reniferkiem na przykład:



albo z choineczką...



i jeszcze kilka innych, które pokażę innym razem, żebyście nie umarli z nudów.  A na szarym końcu tego nocnego maratonu, czyli prawie nad ranem, wreszcie zaświtał mi pewien pomysł na kartkę dla Marcina...



Tylko nie wiem, czy jest dostatecznie szalona, bo akurat z kolorowym szaleństwem mam ostatnio mały problem;-).

Pozdrawiam serdecznie i uciekam na drzemkę regeneracyjną po szalonej nocy:-)




Drobiazgi

Drobiazgi

To ponoć z nich składa się życie. Pewnie coś w tym jest;-). Trochę tych drobiazgów mi się w międzyczasie nazbierało, więc dziś będzie plankton:-D. Konkretniej rzecz ujmując, będą drobiazgi szydełkowo - bawełniane. 
Wiecie jak to jest z dobrodziejstwem zakupów internetowych;-) wygodnie, szybko, tanio(?), tylko niestety "pomacać" się nie da, a najlepsze nawet zdjęcie i opis nigdy w 100% nie oddają rzeczywistości. Biorąc po uwagę powyższe i dorzucając do tego moje niewielkie doświadczenie w dzierganiu mam w swoich zbiorach niezłą kolekcję różnej maści włóczek, które niekoniecznie okazały się w rzeczywistości tym, czego się po nich spodziewałam. Wśród tego przypadkowego zbioru sporo jest kolorowych  bawełnianych motków różnej faktury i grubości. Kiedy potrzebuję zająć czymś ręce niekoniecznie angażując w to głowę, to sięgam po te motki i dziergam sobie bawełniane drobiazgi.
Bawełna wśród dziergających budzi mieszane uczucia. Moje chyba najlepiej, a przy tym bardzo fachowo, zostały opisane na blogu Intensywnie Kreatywnej>>.  Co by nie powiedzieć bawełna ma na pewno sporo zalet,  jest przede wszystkim włóknem naturalnym, a do tego jest mięciutka, niegryząca i można ją bez obaw prać, więc spokojnie nadaje się do dziergania min. sztuki użytkowej;-) 
Wśród moich "użytków" prym wiodą podkładki pod kubki. Proste, a do tego funkcjonalne, bo rzeczywiście chronią blat przed gorącym kubkiem. Chyba już wszystkich znajomych takim zestawem podkładkowym obdarowałam;-).  Moje - domowe - przeszły już sporo, a mimo to ciągle wyglądają całkiem dobrze.



Te jaśniejsze "salonowe" powstały z dropsowego Safrana, a ta ciemniejsza i grubsza czyli "na biurkowa" z mojej ulubionej bawełny merceryzowanej Muskat tej samej firmy. Motek Safrana spokojnie wystarcza na 6 -8 sztuk, z Muskatem już gorzej, bo tu mi zawsze wychodzi 5 sztuk ;-). Takie podkładeczki  poleciały też na aukcję dla Amelki (szczegóły tutaj>>)


Jestem również posiadaczką kilku moteczków dropsowej, recyklingowej bawełny z serii "DROPS ♥ You 5". Nie dzierga się łatwo z tej  mocno rozwarstwiającej się nitki, ale bardzo odpowiada mi efekt "surowości", który ta włóczka pozwala uzyskać. Na razie wydziergałam sobie bawełniane myjki;-). Pomysł podpatrzony gdzieś w sieci wydawał mi się trochę dziwny, ale powiem szczerze, że całkiem dobrze myjki spełniają swoja funkcję, a ja mam okazję testować sobie różne, wymyślane na poczekaniu, sploty szydełkowe.




A żeby zagościło chociaż trochę słonecznego koloru w tym poście, to do bawełnianych drobiazgów dorzucę jeszcze dwie ośmiorniczki.


Powstały z myślą o akcji "Ośmiorniczki dla wcześniaków", o której zapewne słyszeliście, ale nie wpasowały się w zadane wymiary więc na akcję nie poleciały i na razie mieszkają w szafie. Gdyby się komuś jakieś dzieciątka w rodzinie pojawiły, to ja chętnie je oddam (mam jeszcze dwa egzemplarze czekające na oczka, tylko jakoś mi się do igły nie spieszy).

O tych  bawełnianych drobiazgach mogłabym jeszcze długo, ale myślę, że na dziś wystarczy, no bo przecież święta za pasem, czas pomyśleć o czymś bardziej świątecznym ;-)


Pozdrawiam:-)


Copyright © 2014 Papierolki , Blogger