Szablonowo
Wbrew tytułowi u mnie ostatnio mało szablonowo, a wręcz przeciwnie, więc bardzo się cieszę, że udało mi się nareszcie wpaść na chwilkę do blogowego świata.
Kiedy Justynka>> ogłosiła malowanie z użyciem szablonu, kolejnym szóstym krokiem naszej wspólnej nauki decoupagu>>, którą prowadzi wraz z Renią>>, pomyślałam, że dziewczyny (znowu:)) czytają w moich myślach. Odrobione zadanie stało sobie przede mną na biurku, już kiedy czytałam posta z zadaniem, wystarczyło tylko pstryknąć kilka fotek.
Życie oczywiście bywa przewrotne i dużo nie brakowało, żebym z tymi fotkami nie zdążyła, ale się udało, więc do rzeczy.
Chwaliłam się kiedyś na blogu (o tutaj>>) moimi tegorocznymi zbiorami lawendy, nie raz pisałam też, że w dziedzinie szycia jestem noga totalna i jedyne, co zdarza mi się szyć na maszynie to artystycznie krzywe woreczki na suszoną lawendę. No ale od czego mamy Pinterest:), na którym wypatrzyłam kiedyś pomysł na lawendowe saszetki z papieru, co ciekawe te papierowe, też były szyte. Postanowiłam obejść mój szyciowy analfabetyzm i zrobić sobie takie saszetki używając po prostu kleju. Naprodukowałam tych saszetek dobrze ponad setkę, żeby nie było nudno, wszystkie zostały ozdobione, a część z nich właśnie za pomocą zwykłego malowania z użyciem szablonu. Mam nadzieje, że taki pomysł na użycie szablonu "przejdzie" w zabawie, bo szablony to moje zwykłe "wycinanki", z których powstały takie oto ozdóbki na pachnące saszetki.
Pomysł na wersję malowaną zrodził się dość spontanicznie, kiedy znudziło mi się wyklejanie motywów na saszetkach. Malowanie szło zdecydowanie sprawniej, więc sporo takich saszetek powstało ;)
A tak wygląda zastosowanie:)
To oczywiście tylko niewielka część całej produkcji, ale reszta raczej nie w temacie, więc może pokażę innym razem.
A pozostając "nie w temacie" chciałam się jeszcze pochwalić, że w ubiegłym tygodniu zaliczyłam kolejną "randkę w ciemno" ;) Dość dawno temu pewną moją blogową zgadywankę wygrała Akrimeks, czyli Mirka z bloga akrimdolls.blogspot.com>> Kiedy wymieniałyśmy adres do przesłania nagrody okazało się, że zwyciężczyni pochodzi z moich stron, które czasami nawiedza. W ten sposób udało nam się umówić na małe pogaduchy i spotkanie poza wirtualne. Oczywiście super nam się gaworzyło przy kawce i nie obeszło się bez małej robótkowej wymianki. Stwierdzam jednoznacznie, że fluidy internetowe, to chyba fakt, bo zostałam obdarowana śliczną poduchą, która kolorystycznie świetnie wpasowała mi się na kanapę w salonie.
Dostałam również wianuszek ze skrawków i serwetki, których nigdy dość:)
Mirko bardzo, bardzo:) dziękuję za przemiłe spotkanie i piękne prezenty.
A teraz z dużą przyjemnością lecę nadrabiać blogowe zaległości i nakarmić żabkę u Justyny, oraz oczywiście podejrzeć, co też w temacie wymyślili inni.
Pozdrawiam serdecznie :)
Ola