A cebula łzy wyciska...
I znów przyszło mi przytulić jeża...
Skończyła jako podstawka pod świeczkę.
W zabawie blogowej zorganizowanej przez Justynkę>> i Renię>>, w której dzielnie oswajamy frywolitkę Renia zadała cebulki>>.
Ja przy cebuli płaczę niestety. Tak też było i tym razem, plany były ambitne, czasu dużo, chęci też nie mniejsze, tylko czasami plany biorą w łeb, a dobrymi chęciami...
Dzisiaj, ostatniego dnia zabawy, wróciłam do domu późnym wieczorem i mimo, iż padam z nóg to postanowiłam Wam chociaż pokazać, że próbowałam dzielnie:) Niestety, żabcia na stronie Reni poszła spać przed 22, więc nie łyknie:).
Najpierw tuż po zadaniu tematu, dla czystego treningu koncentrycznych okręgów, usupłałam sobie małą podkładkę pod coś:)
Skończyła jako podstawka pod świeczkę.
Potem miała być serwetka, taka w sam raz pod kubeczek lub filiżankę. Wzór sobie w sieci upatrzyłam, ale rąbnęłam się po drodze i zrobiłam za mało pikotków na łuczkach. Zorientowałam dość późno więc nie chciało mi się pruć (prucie frywolitki wymaga najwyższego stopnia cierpliwości, sokolego wzroku i duuuużo światła).
W ten sposób mam swoją autorską, lekko krzywą serwetkę, bez typowych cebulek, które widniały w schemacie, za to łuczki są piętrowo:)
A potem mi się niestety trochę posypało i nic innego już nie dałam rady :(
Skończyło się więc na tym co widać.
Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję, za Wasze ciepłe słowa i ogrom komentarzy pod ostatnim postem. Jutro mam nadzieję nadrobić blogowe zaległości, popodziwiać inne cebulki, ale dziś, to już mnie tylko stać na Dobranoc:)
Ola