Na słotę.

Na słotę.

Mało mnie tu ostatnio i tak już pewnie będzie. Mam za sobą bardzo trudne dni i niestety wiem, że jeszcze trudniejsze przede mną. Ale do Was zaglądam, tylko nie zawsze potrafię zebrać myśli i coś napisać. Całe szczęście, że jest ten blogowy świat i moje papierowe wariactwo, bo choć na chwilę mogę się oderwać od rzeczywistości.
Dziś wreszcie po słotnych i zimnych dniach wyszło słoneczko i czuć powiewy cieplejszego powietrza, więc z radością poszłam poszukać ostatnich śladów lata w ogrodzie. Tęsknię za latem, ciepłym, kolorowym i beztroskim...
Zabrałam ze sobą koszyk - parasolnik, który niedawno udało mi się dokończyć. Nie jest może idealny, bo miałam trochę za cienkie rurki na osnowę i przy tak wysokim koszyku trudno mi było utrzymać pion. Osnowa momentami jest trochę pijana:), ale że  mi się ostatnio mocno priorytety zmieniły, więc jakoś mi to specjalnie nie przeszkadza:)








A co z poszukiwaniem lata? Znalazłam:) Mój ogródek ostatnio zupełnie przeze mnie opuszczony radzi sobie całkiem dobrze, tak jak by chciał mi wynagrodzić poświęcony czas i chociaż troszeczkę ubarwić te nadchodzące dni.






Pozdrawiam, słonecznie i ciepło :)
Papier niejedno ma imię...

Papier niejedno ma imię...

Zanim zaczęłam swoją przygodę z wyplataniem mój stosunek do papieru był raczej obojętny. Dziś można śmiało powiedzieć, że na punkcie papieru trochę mi odbiło:) Kiedy biorę do ręki coś papierowego, nie ważne czy jest to jest gazeta, książka, ulotka czy chociażby szary papier do pakowania to zawsze zwracam uwagę na papier. Okazuje się, że bogactwo kolorów i faktur jest ogromne. Już wiem, że nie każdy papier do wyplatania się nadaje i zazwyczaj potrafię to szybko ocenić, ale ilekroć mam wątpliwości to kręcę kilka rurek i wyplatam jakiś drobiazg.
Ostatnio porządkując swoje miejsce pracy odłożyłam na makulaturę trochę nieaktualnych podręczników i wydawnictw. Zanim powędrują na przemiał oczywiście postanowiłam je przetestować pod kątem przydatności do wyplatania. Z tego testowania powstała mała biała miseczka (z matematycznymi akcentami na nadruku:))




Biel papieru kusząca, ale rurki, mimo iż kręcone z bardzo wąskich pasków papieru, okazały się dość "twarde" i mało "plastyczne", podobne do rurek z papieru ksero, które trudno mi okiełznać szczególnie przy wyplataniu takich małych form. Bardzo lubię białe plecionki, ale ze zdobyciem białego "miękkiego" papieru, który nie zmienia koloru po lakierowaniu mam problem a plecionka pomalowana na biało, wygląda jednak trochę inaczej, niż pleciona z białych rurek.

A z czego plecie mi się najlepiej - ze zwykłych gazet i  kolorowych "brukowców". Wprost uwielbiam "obrabiać" gazety z programem telewizyjnym typu  "Tele Tydzień" :))






Jest jeszcze jeden rodzaj "wydawnictwa", z którego cudnie mi  się plecie - książki telefoniczne. Testowałam ich kilka. Rewelacyjny, mięciutki papier łatwo układający się na plecionce i drobny druk to niewątpliwe zalety. Jest jednak pewne "ale". Wszystkie książki jakie wpadły mi w ręce (z 2010 roku i starsze) po lakierowaniu nabierają dziwnej, szaro - burej barwy. Z mojego punktu widzenia wyglądają tak jak by były"brudne".


Na razie moje książki czekają, aż najdzie mnie ochota lub potrzeba wyplecenia czegoś pomalowanego, bo chociaż lubię szary kolor, to ten "książkowy" nie bardzo mi odpowiada.
Ostatnio ciekawa dyskusja o książkach telefonicznych toczyła się u Alicji ( BluReco>>) której plecionki z książek (angielskich) wyglądają przepięknie. Jestem ciekawa, czy próbowaliście wyplatać coś z polskich książek telefonicznych  i jakie macie w tej dziedzinie doświadczenia. Jaki papier najlepiej Was słucha przy wyplataniu, a jakiego unikacie? A może ktoś z Was podzieli się sekretem jak zdobyć idealnie białe rurki:)

Koszyk dla mamy i bluesowa jesień.

Koszyk dla mamy i bluesowa jesień.

Moja mama poprosiła mnie o koszyk, taki na drobiazgi, na półkę do łazienki. Wczoraj czytając jakiś stary numer Wysokich Obcasów Extra wpadłam na pomysł, żeby go od razu na ten koszyk przerobić. Papier kredowy nie jest specjalnie przyjazny w obróbce, więc trochę mnie te sztywne rurki nie chciały słuchać, ale najważniejsze, że mama była zachwycona i koszyk już stoi na półce wypełniony po brzegi:)








Przy okazji zdjęć - spacer po ogrodzie.







Niby ciepło, niby słonko czasem wygląda, niby drzewa jeszcze zielone, a ja wszędzie widzę jesień i namiętnie słucham starego dobrego bluesa, taki czas...


Pozdrawiam:)

Koszyki na receptę :)

Koszyki na receptę :)


Jestem w domciu, chciałabym napisać cała i zdrowa, ale na razie nie mogę bo o ile niewątpliwie ze szpitala wróciłam w całości o tyle na diagnozę muszę niestety poczekać. Dziękuję Wam bardzo za słowa otuchy i wsparcia, oj przydały się, bo miałam niezłego "cykora":)  Na wychodne pan doktor zalecił mi wypoczywać, dbać o siebie i myśleć pozytywnie. Największy problem mam na razie z tym ostatnim, ale pracuje nad tym:) Właściwie zakładałam sobie, że jak wrócę to zatopię się w fotelu z dobrą książką i będę korzystać z przywilejów chorobowego, nawet zorganizowałam sobie przed wyjazdem całą porcję książek do pochłonięcia. Póki co, jakoś mi to czytanie nie idzie, bo trudno mi się na nim skupić.
Ogród kusił dziś piękną pogodą, popracować w nim na razie nie mogę, ale za to zabrałam sobie stosy kolorowych rurek i spędziłam cały dzień na wyplataniu, można więc śmiało powiedzieć, że gdyby nie zalecenia poszpitalne to te  koszyki by pewnie nie powstały:)
Na pierwszy ogień poszedł dość duży i bardzo kolorowy (tak na przekór) kosz na śmieci, który kiedyś dawno zaczęłam wyplatać i jakoś do tej pory nie miałam czasu skończyć.




Wyplotłam, pomalowałam, pstryknęłam kilka  fotek a ponieważ słonko dalej ładnie przygrzewało to poplotłam sobie jeszcze troszkę i powstała niewielka biało-kolorowa miseczka.




Pochwalę się jeszcze, że wczoraj po powrocie czekała na mnie miła niespodzianka. Okazało się, że mój "zestaw kibica" otrzymał wyróżnienie w wezwaniu Szuflady. Przez te wszystkie zawirowania ostatnich dni, właściwie zupełnie zapomniałam, że go zgłosiłam:)


Pozdrawiam Was tak cieplutko, jak było dziś u mnie w ogródku i idę pospacerować sobie po Waszych blogach.
Wyniki candy i apel w słusznej sprawie.

Wyniki candy i apel w słusznej sprawie.

Kiedy przymierzałam się do zorganizowania swojego rocznicowego candy to miałam lekkie obawy, czy ktoś po te moje "wyplotki" w ogóle się zgłosi, tymczasem ilość chętnych bardzo miło mnie zaskoczyła. Chęć posiadania mojej tacy zaanonsowało prawie 40 osób, co biorąc po uwagę, mój niewielki staż blogowy, jest chyba całkiem niezłym wynikiem. W związku z tym postanowiłam lekko zmienić zasady i rozdać obie tace. Lato się kończy, do ogródka na kawę właściwie nie da się ostatnio wyjść, a do następnego roku dla siebie coś tam przecież uplotę:) Wszystkich chętnych podzieliłam na dwie grupy,  w zależności od wyboru, a osoby, które zapomniały się zdeklarować dorzuciłam losowo do grup. Na zdjęciu dokładnie widać, że jednak tradycja wygrała z nowoczesnością:)

Do nagród dołożyłam także małą miseczkę i kubek jako zestaw na pocieszenie. Sierotką zostałam sama, bo jakoś nikogo nie miałam pod ręką, a wierny pies nie bardzo chciał, za to czuwał nad prawidłowym przebiegiem losowania:)
Dosyć gadania czas przejść do sedna:)
Melduję, że tacę kolorową wylosowała Ania Iwańska (blog Ani>>). Fajnie się złożyło bo swego czasu sama zgarnęłam u Ani pocieszajkę, którą chciałam nawet obfotografować i wstawić na bloga, ale jakoś tak szybko część mi się rozeszła, że nie zdążyłam.


Na drugą tackę było zdecydowanie więcej chętnych, więc i prawdopodobieństwo wygranej dużo mniejsze. Tym razem padło na Ewelinę Maciejewską (blog >>)


Potem wymieszałam wszystkie karteczki i wylosowałam "pocieszajkę", którą sprawiedliwy los oddał w ręce Wikery:) (blog>>)


Bardzo żałuję, ale więcej nagród nie mam :(. Gratuluję zwycięzcom  i proszę o informacje na e-mail, gdzie mam wysłać nagrody. Jeśli szybciutko dostanę adresy to postaram się wszystko wysłać przed wizytą w szpitalu, bo potem to pewnie trochę będę się kurować i z wyprawą na pocztę może być problem (ZUS czuwa:)). Bardzo serdecznie  dziękuję wszystkim za udział w zabawie i życzenia rocznicowe.

Na koniec chciałabym podzielić się z Wami jeszcze jedną informacją. Starałam się odwiedzić wszystkie blogi tych, którzy wzięli udział w mojej zabawie, na jednym z nich  napotkałam informacje o akcji "Kramik Rozmaitości" organizowanej przez domowe hospicjum dla dzieci. Ja postanowiłam dołączyć, bo cierpienie dzieci zawsze budzi we mnie bunt i ogromne emocje. Sprawdziłam u źródła, że akcja trwa i prace można nadsyłać w dowolnym momencie. Może ktoś z Was również dołączy.

Drogi Artysto!
Domowe Hospicjum dla Dzieci w Gdańsku otwiera Kramik Rozmaitości! 
Chcemy w niecodzienny sposób pomóc nieuleczalnie chorym dzieciom będącym pod opieką  Hospicjum im. Ks. E. Dutkiewicza SAC. Naszym najnowszym pomysłem jest utworzenie hospicyjnego Kramiku  Rozmaitości, na którym chcielibyśmy wystawiać i oddawać w zamian za datki, różne wytwory artystyczne, kulinarne i inne.
Twórco, jeśli chciałbyś podzielić się owocami swojego talentu i mógłbyś przekazać nam nieodpłatnie jedno ze swoich dzieł, a tym samym wspomóc akcję, której celem jest zebranie pieniędzy na zakup sprzętu medycznego dla małych pacjentów naszego Hospicjum, koniecznie napisz na k.pawlowska@hospicjum.info! Gwarantujemy świetne samopoczucie po spełnieniu dobrego uczynku i ogromną wdzięczność tych wszystkich dzieci, którym może odmienić to życie :-)
Karolina Pawłowska
Domowe Hospicjum dla Dzieci
Hospicjum im. Ks. Eugeniusza Dutkiewicza SAC
ul. Kopernika 6
80-208 Gdańsk
tel. (58) 34-06-110, kom. 694-470-182


Pozdrawiam cieplutko i zabieram się za wypełnianie tony papierów do pracy:)

Copyright © 2014 Papierolki , Blogger