Home sweet home.

Home sweet home.

Koniec roku a więc czas na inwenturę:) Z zasady to moje całe wyplatanie jest przede wszystkim dla mnie świetną odskocznią od rzeczywistości i czasem na wypoczynek. Jedni oglądają seriale inni czytają romansidła, a ja sobie plotę. Przy okazji powstają różne przedmioty, które jako podarunki wędrują do znajomych lub po prostu pozostają w domciu. Rozejrzałam się dziś po domu i stwierdziłam, że trochę mi się tego nazbierało przez te kilka miesięcy przygody z gazetową wikliną. Oprócz kilku przedmiotów, o których pisałam już we wcześniejszych postach znalazłam takie oto papierowe "przydasie" własnego autorstwa:).
Koszyczek na klucze ustawiony w przedpokoju wita przybyłych  hasłem "home sweet home" ale niestety z błędem (literówką). Powstał w celu przetestowania "malowania kawą" no i okazał się przydatny a dno miałam poprawić ale jakoś nie mogę znaleźć czasu a po wypełnieniu i tak go nie widać:)

Drugi koszyczek miał być upominkiem imieninowym, ale się nie udał. W wypleciony z białych rurek ksero koszyk wplotłam czarne pomalowane barwnikiem do emulsji rurki no i niestety przy lakierowaniu ten czarny barwnik pomazał białe sąsiednie  rurki. Tak więc koszyczek stoi sobie u mnie na biurku i najczęściej lądują w nim cukierki.




Na koniec kilka drobiazgów: osłonka na doniczkę z gwiazdą betlejemską, moje podstawki pod gorące kubki i jedna z ozdóbek świątecznych

I wczorajszy pomysł - ramka z rurek  na zdjęcie w dość nietypowym formacie...
  

Do siego roku!

Święta tuż...

Święta tuż...

Czas pędzi nieubłaganie a moje choineczki, gwiazdki i aniołki ciągle niewykończone więc postanowiłam dzisiaj odpocząć od świątecznej i zawodowej gonitwy i zabrać się za to co lubię najbardziej:). Udało mi się wykończyć dużą ponad pół metrową choinkę do mojej kuchni. Zawisły na niej zdobyte przypadkiem lampki - gwiazdki. Ponieważ efekt z drutami na wierzchu nie bardzo przypadł mi do gustu więc pracowicie poprzetykałam gwiazdki od spodu choinki. Zdjęcie nie jest specjalnie efektowne bo wieczorem trudno o dobre oświetlenie no i sprzęt też raczej mocno amatorski. W każdym razie choinka ustawiona w kuchni zrobiła wrażenie na moim mężu, który raczej na takie detale wystroju nigdy nie zwracał uwagi:) 

Druga choineczka, mniejsza (około 30 cm.) i bez światełek stanie sobie u mnie w "pokoju do pracy". Na koniec małą choinkę wykorzystałam także jako ozdobę stroika dla bardzo bliskiej mi osoby, której niestety nie ma już wśród nas. 
 
Na wykończenie czekają jeszcze dwie duże choinki, które także zaświecą. Mam nadzieję, że do wigilii zdążę je przyozdobić bo mają już swoje przeznaczenie.

Zauważyłam że stuknęła mi na liczniku "500" i mam nawet obserwatorów, których witam serdecznie i pozdrawiam. Nie jestem specjalnie wytrwałą blogowiczką głównie z braku czasu, ale może z Nowym Rokiem coś się zmieni.

Wszystkim, którzy tu do mnie zaglądają  życzę dobrych, pogodnych i rodzinnych Świąt
i dedykuję mój ulubiony wiersz ks Jana Twardowskiego
.

Pomódlmy się w Noc Betlejemską
Noc szczęśliwego rozwiązania,
By wszystko nam się rozplątało;
Węzły, konflikty, powikłania.
Aby się wszystkie trudne sprawy
Porozkręcały jak supełki,
Własne ambicje i urazy
Zaczęły śmieszyć jak kukiełki.
I aby w nas złośliwe jędze
Pozamieniały się w owieczki,
A w oczach mądre łzy stanęły
Jak na choince barwne świeczki.
Aby wątpiący się rozpłakał,
Na cud czekając w swej kolejce,
A Matka Boska – cichych, ufnych –
Jak ciepły pled, wzięła na ręce.

Ciepłe brązy

Ciepłe brązy

Mimo braku czasu udało mi się wypleść zamówiony przez koleżankę komplecik do łazienki, który koniecznie miał być brązowy. Już powoli zapomniałam jaka to frajda powyplatać sobie w domowym zaciszu i przy dobrej muzyce. Duży koszyk ma określone wymiary (14cm x 40cm) i tu był pewien problem no bo nie ma to jak wyplatać na jakimś kartonowym wzorniku a tym razem trzeba było radzić sobie bez. Kształt nie jest więc idealnie prostokątny, ale mam nadzieję, że będzie pasował do miejsca, w którym ma zostać ustawiony. Do koszyka powstał (mój pierwszy:)) chustecznik  w tych samych kolorach i oczywiście z tym samym motywem.  Mam nadzieję, że wszystko razem spełni oczekiwania zamawiającej.


POLSKIE HANDMADE - WYZWANIE JUBILEUSZOWE

POLSKIE HANDMADE - WYZWANIE JUBILEUSZOWE

Jesień idzie, nie ma na to rady... Dziś jesień dała mi się mocno we znaki, cały dzień szaro, zimno i na dodatek mokro. Jesień ma dla mnie tylko jeden wielki plus, to oczywiście bajeczne kolory za oknem. Mój winobluszcz szaleje kolorami i zdecydowanie jesienią wygląda lepiej niż latem, szkoda tylko, że te różnobarwne liście tak szybko opadają...
Postanowiłam wyjść naprzeciw wezwaniu jubileuszowemu ogłoszonemu przez "Spis polskich blogów handmade" a zatytułowanemu po prostu "jesień". Pomysłów miałam dużo, ale niestety czasu mało, więc zainspirowana kolorami liści winobluszczu wyplotłam po prostu koszyczek na jesienne jabłka. No i niestety typowa jesienna szaruga nie pozwoliła mi na sfotografowanie koszyka na dworze, gdzie oczywiście kolory udało by się oddać najwierniej. No ale cóż, jesień idzie, nie ma na to rady...







Jeśli jutro pogoda dopisze to może dorzucę jeszcze jakąś fotkę:)
Romantycznie

Romantycznie

Na specjalne życzenie pewnego zakochanego powstał koszyczek w kształcie serca. Wyplatanie bez wzornika nie jest proste, stąd kształt nieidealny ale może w tym jego urok:). Rurki pochodziły z pewnej kolorowej gazety i okazały się "łamliwe" i mało "plastyczne". Niestety nie każda gazeta to dobry materiał do wyplatania, ale myślę, ze każdą można wypróbować.No i jak zwykle mój ulubiony kolor, choć tym razem mocno pobielony.


Happy Birthday

Happy Birthday

Udało mi się wygospodarować chwilkę aby wypleść koszyczek, który miał być dodatkiem do właściwego prezentu na osiemnaste urodziny. Pomysły miałam przeróżne i z tego próbowania powstały dwa koszyki. Koniec końców i tak stanęło na "szaraczku", tym razem z różowym akcentem.  Może to jesienne klimaty za oknem tak mnie ostatnio szaro nastrajają. Osiemnastkowy upominek powędrował do młodej jubilatki zamiast tradycyjnego kwiatka. Myślę, że wytrzyma trochę dłużej niż bukiet:) Drugi "koszykowy pomysł" czeka cierpliwie na wykończenie.







Na szaro-biało.

Na szaro-biało.

Minęły jakieś cztery miesiące odkąd zaczęłam swoją przygodę z papierową wikliną. Pochłania mi to każdą wolną chwilę i wciąga coraz bardziej. Ciągle jakieś pomysły chodzą mi po głowie, tym razem postanowiłam wypleść coś dla siebie.  Najpierw powstał zwyczajny biały koszyk prostokątny z nutkami. Ponieważ, jak zazwyczaj w codziennych gazetach, brzeg gazety był raczej żółtawo- szary więc koszyk jest trochę wybielony przed lakierowaniem.

 Potem wymyśliłam sobie, że przydał by się  jakiś komplecik do pokoju, żeby w końcu coś z tych moich wyplatanek zostało w domu. W ten oto sposób powstał komplet szaraków (lubię szary kolor) okrągły koszyk, osłonka na doniczkę i lampionik. Szare rurki dodatkowo przetarłam biała farbą, żeby je trochę rozjaśnić. Nawet mi się efekt końcowy spodobał i komplecik powędrował do salonu:)




Deser owocowo- kawowy

Deser owocowo- kawowy

Nie ukrywam, że wiele pomysłów i inspiracji do tego co próbuję wyplatać pochodzi z blogów i stron internetowych bardziej zaawansowanych "wyplataczy". Przepiękne prace na blogu BluReco zachęciły mnie do spróbowania czegoś trudniejszego czyli koszyka z falą. Miałam wątpliwości co do tego czy mi się ten koszyk po wycięciu rurek nie rozpadanie ale zaręczam, że pozostał w całości i nawet trzyma fason, chociaż zaszalałam z tym wycinaniem chyba za bardzo:). Koszyk zgodnie z zamówieniem miał być duży i służyć wielbicielce jabłek do ich przechowywania  (w dużej ilości). Tym razem też nie malowałam rurek, białe to rurki  brzegów jakiejś kolorowej gazety, które w wyplataniu niestety okazały się bardzo sztywne, różne odcienie zieleni to rurki "krzyżówkowe", które są bardzo króciutkie ale mają fajne kolorki. Na własnej wyplatance przekonałam się także, że lepiej nie łączyć rurek z różnego gatunku papieru i różnej grubości. W sumie średnio mi się całość udała, ale obdarowana była zachwycona:)



Dla tej samej osoby popełniłam jeszcze w międzyczasie tackę kawową, na której przećwiczyłam splot ósemkowy odwrócony bo przypominał mi ziarenka klawy:)



Bez malowania

Bez malowania

Ostatnio każdy papier lub gazeta, którą wezmę do ręki zostają ocenione po kontem "przydawalności" do kręcenia. Udało mi się już zebrać niezłą kolekcję kolorowych rurek, postanowiłam więc ją jakoś spożytkować i coś z nich powyplatać. Ponieważ lubię kontrasty więc na pierwszy ogień poszły rurki białe i czarne. Powstał w ten sposób prostokątny koszyk dla wielbicieli matematyki:) Udało mi się w końcu wykręcić zdatne do użytku rurki z papieru ksero (zadrukowane z jednej strony, czyli makulatura), więc koszyczka nie trzeba było wybielać. Czarne rurki, to końcówki kartek jakiegoś katalogu narzędziowego mojego męża (mam nadzieję, ze nie był potrzebny:)).







Podarunkowe

Podarunkowe


Pierwsze "zamówienia" otrzymałam od moich bliskich. Pierwsze życzenie było mało konkretne - miałam coś wymyślić, więc inwencja była po mojej stronie. W ten sposób powstał komplecik złożony z dużego okrągłego koszyka oraz koszyczka z pokrywką (tym razem pokrywka trochę lepsza, ale do perfekcji ciągle jej coś brakuje). Drugie zamówienie było już bardziej skonkretyzowane: koszyczek miał być mały, owalny i koniecznie biało-brązowy. Zadanie  o tyle niełatwe, że nie mam żadnego wzornika na owalne koszyki no i z białymi rurkami jest pewien problem, bo z papieru ksero nijak mi te rurki ciągle nie wychodzą. No ale trochę pokombinowałam i nawet byłam zadowolona z efektu. Obdarowanym podobno się podobało:)
Sesja ogrodowa.

Sesja ogrodowa.

Bardzo lubię kwiaty i pracę w moim skromnym ogródku, to jedna z moich pasji. Szczególnym sentymentem darzę hortensje. Ponieważ słoneczna pogoda dopisywała jeszcze kilka dni temu, więc postanowiłam zrobić sesje koszyczkową wśród moich kwiatków. Pierwszy z koszyczków to moja premierowa próba koszyczka prostokątnego. Tak jakoś docięłam tekturkę na spód, że nie pasowała do kartonowego wzornika więc plotłam na żywioł. Koszyk wypleciony z brzegów gazety i pobielony białą farbą akrylową, żeby był biały a nie szarawy. Rurki były średniej jakości bo zaangażowałam do kręcenia bliskich, którzy dopiero się uczą i dlatego trochę nierówne te sploty. Na dnie wypróbowałam również swoje zdolności w technice decoupage:). Koszyczek znalazł miejsce w moim domu jako przechowalnik na piloty.

Drugi koszyczek również wyplotłam dla siebie, stoi teraz w przedpokoju i chowa moje skarby:). Marzył mi się taki ze starodawnym zdjęciem i przecierany. Jak widać koszyczki już mi wychodzą jako tako, problem mam tylko z pokrywkami, ale pracuję nad tym. Pierwsza próba przecierki trochę nieudana bo przecierałam koszyczek niepolakierowany więc przecierka wyszła różowawa (bejca mahoń ciemny wymieszała się z białą farbą). No ale cóż, nie myli się ten kto nic nie robi:).


Moje pierwsze dzieła:)

Moje pierwsze dzieła:)


Tych "najpierwszych" nie pokażę, chociaż może kiedyś je sfotografuję i opublikuję bo służą mi wiernie jako pomocnicy na różne "przydasie" na moim biurku no i oczywiście mam do nich duży sentyment. Moim pierwszym drobiazgiem, który już wyglądał jako tako był kubeczek na długopisy.Trochę krzywy ale jak widać przydatny:). Potem z potrzeby chwili wyplotłam lawendowy komplecik dla mojej mamy na imieniny. A ponieważ się spodobał więc musiałam upleść jeszcze jeden, tym razem na tatowe piloty. Ten na życzenie samego zainteresowanego pozostał gazetowy. Na samym końcu mój pierwszy koszyczek z przykrywką, wtedy byłam z niego strasznie dumna:)


 

Moje początki...

Nigdy nie zajmowałam się rękodziełem chociaż jakieś pasje artystyczne zawsze się we mnie tliły. Lubiłam wymyślać świąteczne stroiki, układać bukiety w domowym wazonie czy też przyozdabiać i planować swój skromny ogródek. Któregoś wiosennego dnia oglądając TV natknęłam się na program, w którym pewna znana pani opowiada o gadżetach różnego rodzaju (nawet lubię ten program:)). Wśród propozycji pojawiła się lampa z olbrzymim abażurem z kolorowych gazet, jej oryginalność mnie zachwyciła ale cena powaliła. Usiadłam więc przed swoim laptopikiem i zaczęłam poszukiwać tańszej wersji. Po wpisaniu w wyszukiwarce "wiklina z gazety" przepadłam z kretesem. Całą nockę przeglądałam różne blogi, galerie itp. niedowierzając, że takie cuda można z tej gazety zrobić. No i oczywiście pełna zapału zaczęłam skręcać rurki, a właściwie na początku rury i wyplatać jakieś krzywe koszyczki w wolnych chwilach. Dziś (urlop) mam trochę więcej czasu i wyplatanie pochłonęło mnie całkowicie. Oczywiście dopiero się uczę, ale powoli to co wyplatam zaczyna mieć kształt i niektóre moje wyplatanki już znalazły miejsce w moim domu a nawet powędrowały w obce ręce jako podarunki. Ponieważ wiele pomysłów i inspiracji podsunęły mi prace bardziej doświadczonych wyplataczy więc i ja postanowiłam swoją pasją podzielić się z innymi i 13 sierpnia 2013 założyć swojego pierwszego w życiu bloga. Na ile starczy mi czasu i zapału do plecenia, no i pisania oczywiście, nie wiem, czas pokaże...
Copyright © 2014 Papierolki , Blogger